sobota, 7 października 2017

2 tygodnie

czyli dobre są złego początki?


Od 2 tygodni jestem oficjalnie studentką. Czuję się z tym w sumie dobrze. Dostałam ostatnio zniżkę studencką na obiad na przykład. Poza tym bez większych rewelacji (jeśli chodzi o życie pozauczelniane), być może mieszkanie ciągle w domu rodzinnym hamuje nieco poznanie prawdziwego studenckiego życia.

Na pewno zorientowałam się trochę w przedmiotach i uczelni. Oto, zgodnie z niepisaną umową, copostowa lista, tym razem z wnioskami:

1. Lekarski >>>>>>> cała reszta uniwersytetu.
(Należy potraktować z przymrużeniem oka, ja mojej farmacji nie zamieniłabym na lekarski, czego nie można powiedzieć o 90% osób z roku, i oczywiście nie ma w tym nic złego. Aczkolwiek nie da się nie zauważyć, że lekarski jest traktowany jakby z większą pompą, jednak mają zdecydowanie trudniej, presja dużo większa. Osobiście nie zazdroszczę.)

2. Biofizyka słusznie zwana jest biosyfem.

3. Parazyty to najmilsze zajęcia ever.

4. Gdy czujesz na karku oddech miliona wejściówek, dobrze jest znaleźć jakiś przyjemny serial. Z mojej strony polecam Las chicas del cable. Obecność Yona Gonzálesa ma właściwości kojące, nawet w obliczu bliskiej konfrontacji z biosyfem. Potwierdzone info.

5. To, że nagle w grupie pięciu znajomych każdy jest z innego końca Polski, jest niezwykłe. Przynajmniej dla mnie.

6. Okienka są fajne tylko jeśli nie mieszkasz poza miastem.

7. One does not simply zrozumieć, czym się różni kolokwium, sprawdzian, test, egzamin i zaliczenie.

Nie potrafię (jeszcze?) określić, co jest lepsze: liceum czy studia. Zmiana jest naprawdę duża. Oby była na lepsze. Albo przynajmniej nie na gorsze.

Życzę sobie, a także wszystkim innym pierwszakom, powodzenia! :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz